Strona:PL Feval - Garbus.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mistrz Kokardas mówił prawdę i książę przy szedł w towarzystwie?
Wtem kroki ucichły. Lampka, na moście oświeciła sylwetki dwóch ludzi okrytytch długiemi płaszczami. Stanęli. Widać było dobrze, że spojrzenia ich starały się przebić ciemności fosy.
— Nie widzę nikogo, — rzekł jeden z nich zniżonym głosem.
— Owszem — odparł drugi — tam pod oknem i ostrożnie zawołał:
— Kokardas!
Lagarder nie poruszył się nawet.
— Faenza! — zawołał szeptem ten sam głos. — To ja, Pejrol!
— Zdaje mi się, że znam imię tego hultaja! — pomyślał Lagarder.
Pejrol przemówił po raz trzeci.
— Paspoal! Staupic!
— Jeżeli to nikt z naszych... wyszeptał jego towarzysz.
— To niemożliwe — odrzekł Pejrol; — rozkazałem aby zostawili tu wartownika. To Saldani, poznaję go... Saldani!
— Jestem! — odpowiedział Lagarder, przybierając na wszelki wypadek akcent hiszpański.
— Widzisz ekscelencyo! — rzekł Pejrol. — Byłem tego pewny! Zejdźmy schodkami... tu... oto pierwszy schodek.