Strona:PL Feval - Garbus.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ot i ostre słowa! — westchnął Paspoal, którego oczy zwilżyły się łzami.
Kokardas tłumił w sobie wszystkie przekleństwa, jakie kiedykolwiek stworzyły żyzne ziemię Gaskonii i Prowancyi.
Na siodła i galopem! — rozkazywał dalej Lagarder. — Nie potrzebuję niczyjej pomocy aby uczynić sprawiedliwość nad tymi hultajami!
Kaing i jego żołnierze, którzy dotknęli już byli szpad profosów, z radością usłuchali rozkazu, aby gdzieindziej używać nocnego chłodu.
— A co do was — ciągnął dalej Lagarder, — wynoście się, aby prędko! Albo, przez Boga żywego! dam wam drugą lekcyę... do grobu!
Wyciągnął szpadę. Kokardas i Paspoal powstrzymywali zbirów, którzy ufni w swą liczbę, odważyli się buntować.
— Po co mamy szemrać? — uspokajał Paspoal. — Jeżeli on chce koniecznie wyręczyć nas w robocie...
Co do logiki, to nie znaleźlibyście wielu Normandczyków silniejszych w niej od braciszka Paspoala.
— Wynośmy się! — zadecydowali wszyscy.
Co prawda, to szpada Lagardera świszczała już w powietrzu.
— Korono cierniowa! — zauważył Kokardas, poczynając odwrót. — Zdrowy rozsą-