Strona:PL Feval - Garbus.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Luwr czekać na Neversa. Gdy się ukazał, zawołałem go po imieniu.
... “Co tam?” — zapytał.
... Mości książę, — odrzekłem — bardzo ufam waszej uprzejmości. Przyjechałem prosić pana, aby mnie nauczył swego cudownego ciosu przy blasku księżyca.
... Spojrzał na mnie. Myślę, że wziął mnie za uciekiniera z domu waryatów.
... Kto pan jesteś? — zapytał jednak.
... Kawaler, Henryk Lagarder — odrzekłem. — Z łaski Najjaśniejszego Pana ułan królewski, były oficer z chorągwi pana Ferte, były chorąży pana Konti, były kapitan w nawarskim pułku, zawsze zdegradowany za różne szaleństwa....
— Ach! — przerwał mi, zeskakując z konia. — To ty jesteś tym pięknym Lagarderem? Często o tem słyszę i to mnie nudzi.
...Szliśmy obok siebie w stronę kościoła Saint-Germain.
— Jeżeli nie uważasz mnie książę za zbyt małego szlachcica, — zacząłem — aby się ze mną zmierzyć...
Cudowny był! A, cudowny! Muszę mu dać sprawiedliwość. Zamiast odpowiedzi przyłożył mi rapier między brwi, tak zręcznie, tak silnie, że leżałbym tam jeszcze gdyby nie skok na trzy sążnie, który zrobiłem bardzo na czasie.
— Oto mój cios — rzekł mi.