Strona:PL Feval - Garbus.djvu/752

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Muszę. Coś mi mówi, że Henryk mnie potrzebuje i wzywa do siebie.
— Henryk! Zawsze Henryk! — jęknęła księżna z rozpaczą. — Wszystko dla niego, nic dla mnie!
Aurora zwróciła na matkę błyszczące spój rżenie.
— Gdybyś ty, pani — odezwała się łagodnie — była na jego miejscu, daleko stąd w niebezpieczeństwie życia, mówiłabym z nim tylko o tobie.
— Prawdaż to? — zawołała księżna uszczęśliwona. — Więc kochasz mię tak, jak jego?
Aurora przytuliła się do niej.
— O, matko, czemuś ty go wcześniej nie poznała?
Księżna okrywała córkę pocałunkami.
— Słuchaj — mówiła przerywanym głosem wiem co to jest kochać. Ten, którego miłowałam nad wszystko na świecie, i którego pamięć napełnia to moje smutne schronienie, musi się cieszyć, widząc głębię mej duszy. Kocham cię, Auroro jeszcze więcej, niż Neversa bo miłość żony połączyła się we mnie z miłością matki. W tobie kocham ojca twego, Auroro, moja nadziejo i szczęście! Posłuchaj: jam gotowa i tamtego pokochać, abyś tylko ty mnie kochała. Wiem, że gdybym go odepchnęła, mniejbyś mnie kochała, napisałaś to sama, Auroro. A więc, niechaj przyjdzie, otworzę mu moje ramiona.
Kończąc te wyrazy, księżna zbladła gdyż spostrzegła, że dona Kruz z nagłym pośpiechem, skierowała się ku drzwiom gabinetu.