Strona:PL Feval - Garbus.djvu/656

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aurora głosem stanowczym i zimnym. — Gdyby to był markiz Chaverny, odmówiłbym mu tak samo, jak odmawiam temu.
Garbus nie był wcale tem zbity z tropu.
— Piękny aniele — rzekł do Aurory — to nie jest twoje ostatnie słowo.
Gitanita rzuciła się między niego i Aurorę. Zdawało się, że zacznie bójkę z kimkolwiek.
Gonzaga stał opodal z miną wyniosłą i obojętną na pozór.
— Żadnej odpowiedzi? — zapytał garbus, podchodząc biżej do Aurory z kapeluszem pod pachą, z prawą ręką na piersiach. — Bo nie znasz mnie, najpiękniejsza moja; jestem gotów całe życie moje spędzić u nóg twoich.
Kobiety przypatrywały się tej scenie, przejęte do głębi serca. Mimowoli przeczuwały jakiś złowrogi dramat, ukryty poza farsą. Głos garbusa drażnił ich nerwy.
Zaległa ponura cisza.
— Panowie! — zawołał nagle Gonzaga — dlaczego nie pijecie więcej!
Napełniono szklanki w milczeniu bez ochoty.
— Posłuchaj mnie, piękne dziecko — mówił tymczase garbus, — będę twoimi mężulkiem, kochankiem, niewolnikiem..
— Jakie to straszne! — mówiła dona Kruk głośno. — Wolałabym umrzeć.
Gonzaga tupnął nogą i groźnem spojrzeniem obrzucił swoją protegowaną.
— Wasza książęca mość — przemówiła Aurora z rozpaczliwym spokojem, — przerwij moją mękę; ja wiem, że kawaler Henryk La-