Strona:PL Feval - Garbus.djvu/648

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czął patrzeć prosto w oczy księciu. Spojrzenia ich skrzyżowały się. Wzrok garbusa nabrał wyrazu tak nieubłaganego okrucieństwa, że książę zrozumiał i szepnął tylko:
— Tak młoda i piękna; nie miałeś litości?
Garbus konwulsyjnym. ruchem zgniótł szklankę w ręku.
— Chcę, żeby mnie kochano! — syknął dziko — biada tym, które nie mogą!
Gonzaga milczał przez chwilę. Garbus przy brał zwykłą swą minę szyderczą i obojętną.
— Panowie! — zawołał nagle książę, trącając nogą rozciągniętego na ziemi Chaverny’ego — trzeba stąd wynieść tego człowieka!
Pierś Ezopa II odetchnęła z wielką ulgą. Z trudem zdołał ukryć ogromną radość ze zdobytego zwycięstwa.
Navail, Noce, Choisy i inni przyjaciele markiza usiłowali jeszcze przemawiać w jego obronie. Zaczęli go trącać, podnosić trzeźwić.
— Zbudź się, Chaverny! Obudź się! Zabierają ci twoją żonę!
— I będziesz musiał zwrócić posag — dodała zawsze praktyczna Nivella.
— Chaverny! Chaverny, obudź się!
Wszystko napróżno. Kokardas i Paspoal wynieśli markiza na swoich barkach do dalszych pokojów. Gonzaga dał im jakiś znak ręką. Ale gdy przechodzili koło garbusa, ten szepnął im jak mógł najciszej:
— Odpowiadacie życiem za każdy włos z jego głowy! Odnieście list według adresu.
— Cóż — mówił Navail — robiliśmy wszystko, cośmy tylko mogli.