Strona:PL Feval - Garbus.djvu/643

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kich, co tak marnują wino, trzebaby zamykać w więzieniu!
— Jeszcze raz! Na nowo! — wołali stronnicy markiza.
Garbus skwapliwie podał swój pubar do napełnienia. Ale powieki Cbaverny’ego zaczęły ciężko opadać na oczy, w końcu, pomimo usiłowań i zabiegów przyjaciół zwalił się jak kłoda na fotel.
Powstał zgiełk i hałas.
— W górę garbusa!
Potem nastała cisza. Słychać było tylko mruczenie markiza:
— Ktoby to myślał, że ten dom runie. Wydawał się mocny.... To nie żarty!....
— Chaverny przegrał!
— Chaverny przepadł!
A Chayerny tymczasem z łoskotem zsunął się z fotela na ziemię.
Więc znów zagrzmiały oklaski.
Garbus z tryumfem podniósł w górę pełny pubar i wypił go jednym tchem za zdrowie zwyciężonego. A wciąż był pewny jak skala.
Wtem rozległ się donośny głos Gonzagi:
— Co to znaczy?
Ezop II skłonił się nizko przed księciem.
— Podarowałeś mi go, ekscelencyo — rzekł.
— Gdzie Chaverny? — zapytał książę.
Garbus trącił nogą leżącego pod stołem markiza.
— A o! tam! — odpowiedział.
Gonzaga ściągnął groźnie brwi.
— Na śmierć pijany! — mruknął. — To za wiele. Potrzebujemy go!