Strona:PL Feval - Garbus.djvu/630

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ekscelencyo — rzekła z gorącą prośbą w głosie, — nie wątpię, że kierujecie się szlachetnemi, godnemi siebie pobudkami, ale od wczoraj dzieją się takie dziwne rzecy, a my obie biedne dziewczyny bez doświadczenia nie umiemy rozwikłać tych zagadek Przez przyjaźń dla mnie, ekscelencyo, przez litość dla tego biednego dziecka które ja kocham a które tak rozpacza, powiedz mi jedno słowo wyjaśnienia któreby mi służyło jako argument do przekonania jej oporu. Będę pewniejsza siebie jeżeli będę mogła powiedzieć Aurorze, jakim sposobem małżeństwo jej ocalić może życie tego kogo ona kocha.
Gonzaga przerwał jej.
— Więc nie masz zaufania do mnie, dono Kruz? — rzekł tonem wymówki. — I ona też ci nie wierzy? Trzeba, żebyś mi wierzyła; trzeba, żeby i ona tobie wierzyła. Tylko spiesz się — kończył z naciskiem, wymawiając ostatnie wyrazy. — Będę na ciebie czekał.
Dona Kruz wyszła.
Tymczasem w salonie pełno było gwaru i śmiechu. Bawiono się niezwykle.
— Brawo, Chaverny! — wołali jedni.
— Tęgi garbus! — krzyczeli inni.
— Szklanka Chaverny’ego pełniejsza!.
— Nie oszukujmy! Toż to walka na śmierć!
— Oni się zabiją tem winem! — ubolewały kobiety.
— Waryaci!
— Ten garbus jest chyba dyabłem!
— Jeżeli on rzeczywiście ma tyle niebieskich, jak mówią — rzekła Nivella — to ja, co