Strona:PL Feval - Garbus.djvu/621

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czego nowego? — zapytał Pejrol.
— Nie. Zarządziłem tylko wszelkie środki ostrożności; wszystkie wejścia do pawilonu obstawione strażą. Zandry z pięciu drabami broni przystępu od strony uliczki. Wieloryb z dwoma innymi ludźmi trzymają straż w ogrodzie. W sieni wszyscy służalcy uzbrojeni.
— A owe dwie komiczne figury? — spytał się Navail.
— Kokardas i Paspoal? Nie naznaczyłem im stanowiska. Oni są tam — książę wskazał wejście do galeryi, gdzie już pogaszono światła. Drzwi galeryi były naoścież rozwarte.
— Na kogo oni czekają, i my na kogo czekamy? zapytał nagle z błyskiem przytomności w oku Chaverny.
— A czyś nie był razem z nami wczoraj, gdym otrzymał ów list, kuzynie? — rzekł Gonzaga.
— Nie. Na kogo czekacie?
— Na tego, kto ma zająć to miejsce — odparł książę, wskazując fotel pusty od początku wieczoru.
Uliczka, sień, schody, wszystko to pełne zbrojnych! — wymówił z obrzydzeniem Chaverny. — Wszystko to dla jednego człowieka!
— Człowiek ten nazywa się Lagarder. — odparł Gonzaga, z mimowolnem uniesieniem.
— Lagarder! — powtórzył Chaverny. — Nienawidzę go! — mówił do siebie samego. Ale on mnie raz trzymał w swej mocy i ulitował się nademną....
Gonzaga nachylił się ku niemu, aby posły-