Strona:PL Feval - Garbus.djvu/607

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

za, ale już nic nie mogło go uspokoić.
— Co u dyabła! — wołał, trzymając się stołu. — Przecież nie jestem pijany!
— Pij pan, ale milcz! — szepnęła mu do ucha dona Kruz.
— Ja też chcę pić, gwiazdo poranna! Owszem, Bóg mi świadkiem, że chcę pić, ale nie chcę milczeć. Myśl moja jest słuszną i wypływa z mojego położenia. Chcę panny młodej, bo, słuchajcie tylko....
— Słuchajcie! — rzekła Nivella. — On jest piękny jak bożek wymowy.
Chaverny trzasnął pięścią w stół, i zaczął krzyczeć z całych sił:
— To niedorzeczność! Głupstwo..
— Brawo Chaverny! Wspaniale!
— Niedorzeczność, mówię, zostawiać puste miejsce....
— Wspaniale, Chaverny! Brawo!
Wszyscy klaskali w dłonie. Młody markiz robił nadzwyczajne wysiłki, aby iść za tokiem swej myśli.
— Zostawiać puste miejsce — powtórzył, czepiając się palcami obrusa — jeżeli się nie czeka na nikogo.
W chwili, gdy zabrzmiała nowa burza oklasków, na progu salonu ukazał się Gonzaga.
— Owszem, kuzynie, czeka się na kogoś — rzekł.