Strona:PL Feval - Garbus.djvu/560

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skandal! Ale to nie jest zapewne bez celu i związku. Ten człowiek nic nie robi bez celu. Ale co tu jest w tem niegodziwem błazeństwie? Gubię wątek jego planu, a czas uchodzi...
Ścisnął głowę w zaciśniętych kurczowo dłoniach.
— Och! — zawołał z energią. — Czy on chce, czy nie, przysięgam na Boga, że będę z nimi na tej kolacyi.
Tymczasem młodzi hulacy otoczyli Pejrola, dopytując się ciekawie:
— No, więc? No, więc, jakie nowiny?
Sprawa z Lagarderem zaczęła ich osobiście interesować.
— Ale! Te dwa zuchy chcą tylko mówić z jego ekseelencyą.
Kokardas i Paspoal, wypoczęci i pokrzepieni dobrym snem na stole w oberży weneckiej wyglądali jak róże. Przeszli z nosami do góry mimo stojących rzędem dworaków księcia i zatrzymali się przed samym Gonzagą, któremu skłonili się z całą godnością prawdziwych mistrzów sztuki fechtunkowej.
— No, no! — niecierpliwi! się książę, — mówcie prędko!
Kokardas i Paspoal zwrócił się, jak na sprężynach, twarzami do siebie.
— Zaczynaj, mój szlachetny przyjacielu — rzekł Normandczyk.
— Ależ niech Bóg broni, gołąbku — odrzekł Gaskończyk. — Ty zaczynaj!
— Tam do kita! — krzyknął Gonzaga. —