Strona:PL Feval - Garbus.djvu/485

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tylko słów kilka. Była bardzo wzburzona i wyglądała na obłąkaną. “Wasza królewska wysokość”, mówiła.
— Wasza królewska wysokość! — powtórzył Lagarder.
— “Jeżeli wasza królewska wysokość nie przyjdzie mi z pomocą“...
— Ależ to regent! — zawołał Lagarder, zadrżawszy.
Aurora z dziecięcią radością klasnęła w swe drobne rączki.
— Regent! — zawołała. — Widzałam regenta!
— “Jeżeli wasza królewska wysokość nie przyjdzie z pomocą...” — powtórzył Lagąrder. — I co dalej?
— Dalej? już dobrze nie słyszałam.
— Czy potem wymówiła moje imię? Nie, przedtem. Stałam koło okna. Zdawało mi się, że je słyszę, ale mnie się ciągle daje słyszeć twe imię, Henryku. Była jeszcze daleko, ale się zbliżyła, wtedy usłyszałam: “Siła! Tylko siłą można zwalczyć tę żelazną wolę!”
— A szepnął — Lagarder opuszczając ręce — ona to powiedziała?
— Tak powiedziała to wyraźnie.
— Tyś słyszała?
— Tak, ale jakiś ty blady, Henryku, jak twoje oczy się błyszczą!
Henryk był rzeczywiście blady, z rozognionym wzrokiem.