Strona:PL Feval - Garbus.djvu/473

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szkodom! I ze mną trzeba się liczyć. Ja mam prawa opiekuna.
— Opiekuna! — powtórzyła księżna.
— A jakież inne miano należy się człowiekowi, które, spełniając prośbę umierającego, łamie swoje życie i oddaje się całkowicie sierocie? Pani uważa, że tytuł opiekuna, to jeszcze zamało? I dlaczego zaprzeczyłaś, prawda? A może tak cię oślepia wzruszenie, że uważasz, że ośmnaście lat nieustannej opieki zrównały prawa moje z twojemi?
— O! — powtórzyła znowu księżna — zrównały!
— Nie! One są wyższe od twoich — ciągnął Lagarder, podnosząc głos. — Prawa ojca, przelane na mnie przez umierającego ojca, są równe prawom matki. Lecz poświęcenie trzeciej części mego życia dziecku, zwiększa moje prawa, to znaczy: nakazuje mi z większą jeszcze gorliwością, z większą tkliwością, z większą trwogą czuwać nad sierotą. I z tego, większego od matki, prawa pragnę skorzystać.
— Więc nie ufasz mi? zapytała księżna.
— Pani — rzekł Lagarder. — Dzisiaj rano ukryty, w tłumie, słyszałem takie słowa twoje: “Gdyby moja córka na jedną chociaż chwilę zapomniała o godności swego pochodzenia, nakryłabym twarz żałobą, mówiąc: Nevers umarł już całkowicie!”
— Czyżbym miała się obawiać? — przerwała mu, ściągając brwi, księżna.
— Nie, pani. Nie potrzebujesz się niczego o-