chy pakiet. Paspoal uczynił to samo. W tej chwili drzwi na górze uchyliły się i ukazała się w nich twarz garbusa. Począł nasłuchiwać Kokardas i Paspoal przypatrywali się z zakłopotaniem swoim pakietom.
— Czy to koniecznie potrzebne? — odezwał się w końcu Gaskończyk.
— Czysta formalność, — odparł Normandczyk.
— No, słuchaj, lebiodo, wyciągnij nas z tego!
— Nic łatwiejszego. Gonzaga nam powiedział: “Będziecie nosili ubranie lokajów.” I będziemy je uczciwie nosili pod pachami.
Garbus począł się śmiać.
— Pod pachami! — zawołał z zapałem Kokardas. — Masz dyabelski spryt, kochanku!
Położyli na stole pakiety, zawierające uhranie lokajskie. Kokardas mówił dalej:
— Gonzaga powiedział nam także: “Upewnijcie się, czy moi ludzie i kareta czekają na ulicy Chantre.”
— To zrobione — rzekł Paspoal.
— Tak — odparł z zakłopotaniem Kokardas — ale są dwie karety, co o tem myślisz, lebiodo?
— Zbytek bogactwa nigdy nie szkodzi — zadecydował Paspoal — ja nigdy nie siedziałem w karecie.
— Ani ja także.
— Pojedziemy niemi z powrotem.
— Załatwione. Po trzecie: “Wejdziecie do wskaznego domu!”
— Jesteśmy tu.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/392
Wygląd
Ta strona została przepisana.