Strona:PL Feval - Garbus.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I w tej chwili my go zaczepimy?
— Bardzo grzecznie — przerwał z ponurym uśmiechem Pejrol — i wtedy zarobicie wasze pieniądze.
— Korono cierniowa! — wykrzyknął Kokardas — ten dobry pan Pejrol zawsze znajdzie jakieś śmieszne słowo!
— Czy zgoda?
— Naturalnie, ale mam nadzieję, że się jeszcze nie rozstajemy?
— Moi przyjaciele, ja się śpieszę — odrzekł Pejrol, kierując się już ku wyjściu.
— Jakto! — wykrzyknął Gaskończyk. — I nie powiesz nam nawet imienia człowieka, którego mamy... zaczepić?
— To imię nic was nie obchodzi.
Kokardas mrugnął okiem; w tej chwili między zbirami rozległ się szmer niezadowolenia. Paspoal szczególniej czuł się urażonym.
— Nie powiedziawszy nam nawet — ciągnął dalej Kokardas — kto jest ten szlachetny pan, dla którego mamy pracować?
Pejrol zatrzymał się i spojrzał na Kokardasa. Długa twarz zaufanego księcia wyrażała niepokój.
— Co wam do tego? — zapytał, starając się przybrać wyniosłą minę.
— Bardzo to dla nas ważne, mój dobry panie Pejrol.
— Przecież jesteście już zapłaceni.
— A może uważamy, że nie zapłacono nas jdosyć dobrze, mój dobry panie Pejrol.