Strona:PL Feval - Garbus.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ulica jest oświetlona, jak w południe i pełna ludzi! Idź otworzyć!
— Ostatecznie, babciu, to wolę założyć sztabę.
Ale było już zapóźno, uchylono drzwi i ukazała się w nich męska twarz z ogromnemi wąsiskami. Właściciel wąsów rzucił szybkie spojrzenie na cały pokój.
— Nie bój się! — rzekł. — To tu musi być gniazdeczko tej gołąbki, siarczyste!
Potem, odwracając się, dodał:
— Bądź łaskaw wejść tu, kochaneczku, jest tu tylko szanowna dama i jej dzieciak. Zasięgniemy języka.
Mówiąc to, wszedł do pokoju z podniesioną głową, z ręką wspartą na rękojeści szpady, unoszącej majestatycznie róg jego płaszcza. Pod pachą miał jakiś pakiet.
Towarzysz jego nazwany “kochaneczkiem” był także żołnierzem, ale o nie tak strasznym wyglądzie. Rzucił też okiem po pokoju, ale dłużej i uważniej.
Jakże gorzko wyrzucał sobie Janek, że nie zasunął dosyć wsześnie sztaby! Przysiągł się w duszy, że nigdy nie widział tak strasznych postaci. To dowodzi, że Janek nie bywał nigdy w wielkim świecie, bo Kakardas i Paspoal byli wspaniałymi okazami hultajów.
Chłopiec usunął się przezornie za babkę, która, odważniejsza, zapytała grubym głosem.
— Czego tu chcecie? Kokardas dotknął kapelusza ze szlachetną