Strona:PL Feval - Garbus.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ano! — zawołał Saldini — coś ci powiem, przyjacielu Kokardasie. Dałbym dziesięć pistolów, żeby go zobaczyć, tego twojego rycerza Lagardera.
— Ze szpadą w ręku? — zapytał Kokardas, wychyliwszy szklankę wina i mlasnąwszy językiem. — Tylko tego dnia, kochanku, — dodał poważnie — oczyść swą duszę i poleć się opiece boskiej!
Saldani nałożył kapelusz na bakier. Nie nabito sobie jeszcze ani jednego guza. Była to rzecz nadzwyczajna i bójka już miała się zacząć, gdy Staupic, stojący koło okna, zawołał:
— Cicho chłopcy! Oto pan Pejrol, służalec księcia Gonzagi.
P. Pejrol rzeczywiście jechał konno przez pole.
— Zadużośmy mówili — rzekł pośpiesznie Paspoal — a nic nie powiedzieli. Nevers i jego cios warte są wiele złota, towarzysze, ot co powinniście wiedzieć. Czy chcecie odrazu zrobić majątek?
Nie trzeba powtarzać odpowiedzi towarzyszów Paspoala. Ten zaś mówił dalej:
— Jeżeli tego chcecie, pozwólcie działać mistrzowi i mnie. Cokolwiek powiemy Pejrolowi, przytwierdzajcie.
— Zgoda! — zakrzyknęli chórem.
— Przynajmniej — dokończył braciszek Paspoal — ci, których nie zakłuje szpada Ne-