Strona:PL Feval - Garbus.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Och! — myślała, z twarzą zmienioną głęboką rozpaczą. — Nikogo nie mam nikogo! Boże mój spraw, abym nie ufała już nikomu!
Gwałtowne łkanie wstrząsnęło całą jej istotą.
— Moja córka! Moja córka! — zawołała rozdzierającym głosem. — Panno Święta, niech ona nie żyje! Przynajmniej tam przy Tobie odnalazłabym ją!
Gwałtowne wybuchy rzadko się zdarzyły u tej zagasłej natury, lecz gdy im uległa, przez długi czas była zgnębioną i złamaną.
— Śmierci, Zbawicieli! Daj mi śmierci! — błagała.
Potem patrząc na krucyfiks, wiszący nad ołtarzem, modliła się dalej.
— Boże, czyż nie dosyć już cierpiałam? Jak długo będzie jeszce trwało to męczeństwo?
Wyciągnęła ręce i z wybuchem namiętnej rozpaczy:
— Śmierci! Panie! — powtórzyła. — Chryste Święty, przez Twe Rany, przez Mękę na Krzyżu! Matko Boża, przez Twe łzy gorzkie, błagam ześlijcie mi śmierć!
Opuściła ramiona, przymknęła oczy i osunęła się bezwładnie na oparcie fotelu. Przez chwilę myślała, że niebo ulitowało się nad nią i kona ale wkrótce dreszcz wstrząsnął jej ciałem ręce drgnęły. Otworzyła oczy i spojrzała na portret Neversa. Potem suche i jakby zamarłe źrenice padły na klęcznik.
W książce do nabożeństwa, którą Magdalena położyła na klęczniku, była jedna stroni-