Strona:PL Feval - Garbus.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wierzył w nie, jak nie wierzył w Boga. Nie potrzebujemy chyba objaśniać czytelnika, że cdona Kruz była dla niego narzędziem; narzędziem bardzo zręcznie wybranem i które według wszelkiego prawdpoodobieństwa, powinno doskonale działać.
Gonzaga nie wziął pierwszej z brzega dziewczyny. Namyślał się długo, zanim zdecydował się na donę Kruz. Młoda tancerka posiadała wszystkie zalety, o jakich marzył, nawet pewne podobieństwo, naturalnie bardzo niepewne, ale dostateczne, aby obojętni ludzie mogli wypowiedzieć te cenne słowa: ma rysy familijne. To daje w jednej chwili fałszerstwu silne pozory, prawdy. Tymczasem niespodziewanie wystąpiła jedna okoliczność, której Gonzaga nie wziął pod uwagę. W tej chwili wobec tej dziwnej nowiny, jaką odkrył donie Kruz, nie ona tylko była wzruszona. Gonzaga musiał użyć całej swej dyplomacyi aby ukryć niepokój; pomimo to jednak młoda dziewczyna dojrzała jego pomieszanie.
Ostatnie słowa, jakkolwiek zręczne, pozostawiły nieufność w umyśle dony Kruz. Poczęły się w niej budzić podejrzenia. Cóż tak wzruszyło tego człowieka? Wymówione przez nią imię: Aurora Co znaczy imię? A jednak było to, jak mówiła młoda dziewczyna, Imię rzadkie. Bywają przytem przeczucia. To imię zrobiło na nim piorunujące wrażenie. I świadomość nawet tego wrażenia przerażała przesądnego Gonzagę.
— To ostrzeżenie — pomyślał.
Ostrzeżenie od kogo? Gonzaga wierzył w