Strona:PL Feval - Garbus.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pod wpływem wzroku Gonzagi dorzucił:
— Dziesięć tysięcy!
— Cztery stopy kwadratowe! — wyszeptał oszołomiony Paspoal.
A Kokardas dodał poważnie.
— Dwie trzecie grobu!
Tymczasem licytacya została puszczona w bieg. Wszystkich ogarnął obłęd. Dobijano się o numer 929, jak o fortunę, a gdy Gonzaga ocenił następny na piętnaście tysięcy, nikt się już nie dziwił. Płacono odrazu gotówką, monetą grzęczącą lub biletami państwowymi.
Jeden c sekretarzów Pejrola odbierał pieniądze drugi notował imię kupującego. Chaverny Navail już się nie śmieli oniemieli wprost z podziwu.
— Niepojęte szaleństwo! — rzekł markiz.
— Trzeba to widzieć, aby uwierzyć — dodał Navail.
A Gonzaga uśmiechnął się drwiąco.
— Ach, panowie, Francya jest pięknym krajem. Skończy to! — zawołał nagle. — Reszta po dwadzieścia tysięcy!
— To za bezcen! — wykrzyknął Chavarny.
— Dla mnie! Dla mnie! Dla mnie! — wołano w tłumie.
Mężczyźni bili się, kobiety padały duszone i tratowane. Ale krzyczały w rozpaczy:
— Da mnie! Dla mnie! Dla mnie!
Potem znowu licytacya, okrzyk radości i żalu. Złoto płynęło potokiem po stopniach estrady, która służyła za kasę. Radość i podziw; wzbudzał widok tych wszystkich nabrzmiałych kieszeni, które opróżniały się z taką łatwością. Ci, którzy otrzymywali pokwitowania, powie-