Neptun zrozumiał zapewne, bo konwulsyjnie ścisnął kij, który nie był bynajmniej bronią pogardy godną. Na szczęście nie potrzebował go użyć, bo Alfred był w gruncie serca wcale dobrym młodzieńcem. Chciał więc tylko zażartować sobie.
— Murzynie, rzekł uśmiechając się, gdyby John miał dwa lata więcej, kazałbym mu boksować się z tobą... Czego żądasz?... Tak się nie wchodzi do hotelu Rumbrye.
— Rumbrye! powtórzył żebrak, nie mogąc się wstrzymać od okazania swego zadziwienia.
— Żebrze się przed bramą, ale nigdy na podwórzu.... Idź precz!
Neptun nic nie odpowiedział, ale wyjął z zanadrza chustkę starannie w papier zawiniętą, i oddał ją Alfredowi.
— Cóż to jest? zawołał tenże, kładąc rękawiczkę, aby się gołą ręką zawinięcia nie dotknąć; słowo honoru to jest jedna z chustek do nosa Margrabiny.
Włożył pięć franków w rękę Neptuna, mówiąc:
— Czyż dzień ten nie jest szczęśliwym dla ciebie murzynie?... Dobranoc!
Neptun wyszedł natychmiast, ale zamiast się oddalić, zatrzymał się za bramą, nasunąwszy na oczy wielki słomiany kapelusz. Od czasu do czasu spoglądał po-za uchylone drzwi.
Teraz wiedział już, gdzie znaleźć kobietę tyle do Ksawerego podobną, i której imię zaczynało się od tychże samych liter co imię matki młodzieńca.
Ale więcej się jeszcze dowiedział. Hotel ten zwano Rumbrye, tak jak i zamek, do którego miał jechać Ksawery Powóz pocztowy oczekiwał. Czyż hotel i zamek są własnością jednego pana? Czy właściciele zajmą miejsce w owym podróżnym ekwipażu?
Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/124
Wygląd
Ta strona została przepisana.