Strona:PL Feval - Żebrak murzyn.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Dobry pan poznał zapewne drogie mu pismo, bo ręką drżącą pieczątkę odrywał. Czytał: nagle zbladł — przeczytał raz drugi; list wypadł mu z ręki na ziemię. Nie podniósł go i wszedł do chatki chwiejąc się na nogach jak człowiek pijany. Umiałem czytać, gdyż dobry pan kazał mię uczyć tego czego białych uczą; ale złożyłem list, schowałem go nie rzuciwszy nań nawet okiem. Wolałbym był umrzeć, niż ukraść mu tajemnicę jego.
„Gdym wszedł do chatki, trzymał głowę na ręku i szlochał jęcząc. Usiadłem w kąciku, serce moje odebrało taką ranę, jakby puginałem pchnięte.
— „Neptunie, rzekł nakoniec, chcę umrzeć.
„Łzy puściły mi się z oczu i spłynęły po licach, odpowiedziałem wszakże:
— „Dobrze! panie.
— „Nie mam już żony, powiedział. Straciłem szczęście i nadzieję razem.... Sam teraz jestem na świecie.... Ona mnie nie kochała.
„I zaczął szukać listu w kieszeniach, podałem mu takowy milcząc, pochwycił go z chciwością, jak gdyby się spodziewał coś innego w nim wyczytać; lecz kiedy go znowu przebiegł, głowa z rozpaczą spadła na piersi....
— „Podaj mi pistolety moje, rzekł głosem cichym i przerywanym.
„Nogi mi posztywniały, powstałem wszakże i podałem mu broń. W tej chwili usłyszałem odgłos bateryi.... i niebo szczęśliwą natchnęło mnie myślą.
— „Dobry pan stracił zapewne i syna swego? zapytałem.
„To jedno słowo powróciło mu przytomność, rzucił pistolety i powstał.
— Wzorowy ojciec! rzekł Ksawery, jakżeby mnie był kochał!... Ale cóż zawierał ten złowrogi list?....