Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Biedny, biedny Aka!

Znaleźliśmy zarośla bananów. Chociaż byliśmy zasmuceni, urządziliśmy prawdziwą ucztę.
Ori-Ori objadł się niesłychanie. Nie mógł nawet gwizdać. Rechotał tylko słabym głosem. Co chwila zasypiał. Inni też używali. Dalej natrafiliśmy na palmy kokosowe…
Powróciliśmy do osady ociężali.

Dzień przygotowań.

Dziś przez cały dzień pracowaliśmy ciężko. Opuszczamy nasze przytulne chatki.
Pytałam, dlaczego to robimy?
Tatuś powiedział, że zbliża się zima.
Mamusia wskazała palcem na niebo.
Pełzła tam ciemna chmura. Przed nią biegł powiew wiatru. Był ciepły i wilgotny. Sądzę o tem z tego, że włosy na głowie same się nam podnoszą. Znikają piękne przedziałki, któremi pysznimy się przed innemi małpami.
Daleko huczało coś… Tatuś powiedział, że to burza nadciąga.
W nocy błyskało. Chwilami następował dzień. Trwało to krótką chwilę. Po niej nagle zapadał czarny mrok, jeszcze czarniejszy, niż przedtem.