Przejdź do zawartości

Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nareszcie usnął.
— No, teraz będziemy mieli spokój przez kilka dni — szepnął z westchnieniem Pawełek, macając potłuczone boki.
Nazajutrz Józef chodził zakłopotany i zawstydzony.
Nie patrzył nam w oczy.
Poszedł na miasto i powrócił z dużą paczką.
Pawełek dostał nowe ubranie.
Ja — pięć bananów — świeżutkich i słodkich jak cukier.
Józef nie jest zły. Jest on bardzo nieszczęśliwy...
Może on też stracił mamusię i tatusia?
Biedny Józef!

Dni powodzeń.

Znalazłam w skrzyni kawałek papieru.
Usiadłam w cieniu i pisałam.
Spostrzegł to Józef i poważnie mi się przyglądał.
Nareszcie mruknął coś do siebie i, kulejąc, odszedł.
Wieczorem nałożył mi na nos dziwny przedmiot.
Pawełek, ujrzawszy mnie, zawołał:
— Jakież to zabawne! Małpeczka w okularach!
Józef podsunął mi kawałek papieru i ołówek.
Zaczęłam natychmiast pisać.