Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wskroś mię ziębiła groza lodowata.
Mówią to ludzie: — z czem się żądza zbrata,
To nieodzownie życiem spłacisz całem —
I słusznie mówią, bowiem zmysłów kałem
Brzeg ma zbrukany nasza ziemska szata.
Biada mi! biada! gdzież dnia tego zorze,
W którym spokojnie będę mógł w przepływy
Chwil patrzeć, w cierpień doświadczony mnóstwie?
Lauro! nie prędzej chyba, aż gdy może,
Wzrokiem w twej twarzy tonąc urodziwej,
Duchową tylko piękność w niej ubóstwię! —



Sonet 98.


Opowiada w nim pożegnanie z Laurą na odjezdnem gdzieś daleko.

W twych ustach uśmiech jeśli zwiądł, jeżeli
Zwarzyła bladość twoją twarz wiośnianą,
To jednocześnie, w owo smutne rano,
I mnie serdeczna boleść twarz pobieli.
Podobnie w raju dzielą się Anieli
W milczeniu błogiem myśli swych wymianą,
Którą rozumieć tylko tym jest dano,
Co, jak ja, niebo chociaż raz ujrzeli.
Nie — w obec łaski którą wnet opowiem,
Niczem dawniejsze wszystkie! — tamte bowiem
Z pamięci mojej mogą wyjść na długo;
Rzęsami oczu przyćmiła rozkosze,
I rzekła milcząc (tak przynajmniej wnoszę):
— Któż mię z mym wiernym śmie rozłączyć sługą? —



Sonet 99.


Miłość, los przykry, i myśl gdy się zwróci
Wstecz, by z przeszłością bywać jak najdłużej,
Tyle mię dręczą, iż szczęśliwsi, którzy
Za Styks już płyną z ziemskich pęt rozkuci!
Los byt mi skraca, miłość serce smuci,
A myśl zrządzeniu i miłości służy —
I tak bez końca, w nieustannej burzy
Walczę, tchu łaknąc, w służbie własnej chuci.
Ani mi słodsze dnie oglądać z blizka!
Owszem, im dalej tem zdradliwsza puszcza,
Choć już w połowiem przebył mą pokutę!