Ach panie! — starczy jeden szczutek —
— spójrz jeno jaki chyży skutek!
oto pawiment gra perłami —
słyszysz jak dzwonią, brzęczą, dźwięczą?
Tak oto sieję pierścionkami,
drogich kamieni migam tęczą —
— dorzucam płomyk — niech się pali —
pośród szmaragdów i opali.
Tłum cały zwija się i kręci —
jakto zmiarkował co się święci!
Ten się raduje — tamten śmieje
do skarbów, które młodzian sieje.
Jak w śnie, jak w śnie, w całej przestrzeni
kamieni skrzy się blask i mieni.
Lecz oto zawód nowy czeka!
— ktoś już miał w ręku pierścień — swój! —
a klejnot mu ucieka — —
— Schyla się — znika — próżno goni —
Innemu z pereł — chrząszczy rój
stonoży się na dłoni —
— strąca je — zrzuca z rąk co ducha,
a one brzęczą koło ucha.
Inny skrył kolję do kabata —
patrzy — aż tu motylek wzlata —;
okpił ich wszystkich frant ladaco —
mamidłem się nie ubogacą!
Na maskach, mniemam, znasz się wodzireju
lecz trudniej z łupki wyłuskiwać ziarno —
tu trzeba tęższej głowy dobrodzieju —;