Jakiś nocnych dróg włóczęga
rzekłby, patrząc na zjawisko,
że to chmura co gwiazd sięga,
że podchodzi do nich blisko —
lecz my duchy wiemy pewnie,
tą mądrością nieczłowieczą,
że to córce mej, królewnie,
co pod nocy tej jest pieczą,
krąg gołębi towarzyszy
i tak mieni się bieliście
w rozsrebrzonej nocnej ciszy
na mej córki święte przyjście.
I ja mniemam, że najlepiej
aby cisza sobą żyła —
mędrca to pragnienie krzepi,
aby świętość świętą była.
Na Cyprze w podziemnej jaskini
tajemnej, nikomu nieznanej,
stoi wóz święty bogini,
bogini naszej kochanej.
Ani go fala zaleje,
ani trzęsienie nie wzruszy,
bo on — to nasze nadzieje,
on duszą naszej jest duszy.
I jeno przez noce samotne,
przez sennej fali zsrebrzenia,
wieziemy w szlaki powrotne
królową — na serc pokrzepienia!
Idziemy, mórz pracownicy,