Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chyba że godzien obrony,
Kto pierś swych rodziców rozpłata,
A potem na widok świata
Ten w rodzicielce
Nóż zatopiony
W krwawej mej ręce
Na słońce wyniesie jarzące[1].
Głupi to człek i szalony,
Kto mordem za mord tu płaci!
Bezbożna
Zaiste! dłoń to, odepchnąć ją można!
W śmiertelnej trwodze
Jakież się jęki niebodze
Będą wyrywać, tej maci;
Córce Tyndara: »O dziecię!
Pohańbion będziesz na świecie
Gdy depcąc ustawy,
Postępek krwawy
Spełnisz tak bez obawy!«

∗                    ∗

Gdzie może być większy ból
Śród ziemskich pól,
Gdzie bardziej gorzkie potoki
Łez,
Gdzie jęki,
Gdzie żal jest równie głęboki,
Jako na widok ręki,
Ociekającej matkobójczą krwią!...
Ach! Jakiż to, jaki czyn

  1. W mniemaniu, że mord spełnił uprawniony, zabójca podnosił miecz do góry, niebiosa przyzywając za świadków.