Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niechże ci? gniecie, niech gniecie!
I któżby to chciał na tej ziemi
Wargami bluźnierczemi
Głosić, że słaby jest Bóg?!
Głupiec li niebo obrzuca szyderstwem
Ze swoich śmiertelnych dróg!
Już niema bezbożnika, cisza jest dokoła!
Powiodło się druhowi! Niech brzmi pieśń wesoła!


∗                    ∗

Pieśni, o pieśni, pląsy, tany
W świętem tebańskiem kwitną mieście!
Skończyły się łzy nareście
I z tej losów dziś przemiany
Hymn powstaje.
Już opuścił nasze kraje
Władca świeży,
Berło dawny książę dzierzy:
Od wybrzeży
Acherontu niespodzianie
Zjawił się na naszym łanie.

*

Bóstwa, tak, bóstwa mają oko
Na złe i dobre sprawy lodzi.
Grosz i szczęście dusze judzi,
Iże pną się zbyt wysoko,
Że w swej pysze
Gubią bliźnich! Prawdę słyszę,
Że kto kroczy
Po bezprawia stromej zboczy,
Temu oczy