Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
TEZEUSZ.

Tak stanie się, powiadam. Śmiertelne zaś szczęty
Tych wszystkich innych mężów wspólny stos pochłonie.

ADRASTOS.

Tamtemu gdzie grobowiec wzniosą twoje dłonie?

TEZEUSZ.

Mogiłę mi osypię tutaj, przed świątynią.

ADRASTOS.

Z pogrzebem jego słudzy niech koniec uczynią.

TEZEUSZ.

A nam się zająć tymi. Niech więc orszak ruszy.

ADRASTOS.

Za dziećmi idźcie, matki, wy, pełne katuszy.

TEZEUSZ.

Zaiste, niestosowna, Adraście, twa rada!

ADRASTOS.

Czyż tknąć się zwłok swych dzieci matkom nie wypada?

TEZEUSZ.

Zginęłyby, ujrzawszy zeszpecone zwłoki.

ADRASTOS.

Ranami kryte ciała gorzkie to widoki!

TEZEUSZ.

Więc po cóż im żałoby przyczyniać w ich doli?

ADRASTOS.

Zostańcie więc, o matki, choć was serce boli!
Tezeusz dobrze radzi. Lecz gdy stos się spali,