Przejdź do zawartości

Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Posiadał, moc, co głazy, mówiono, porusza —
O, gdybym ja wiedziała, że każdego nagnę
Swą sztuką czarodziejską, kogo tylko pragnę,
Chwyciłabym się tego. Lecz ja wiem jedynie,
Że oto z oczu moich łzawy potok płynie —
Tak, płakać to ja umiem, poza tem nic więcej!
Nie różdżką ja oliwną w swej prośbie dziecięcej
Dotykam się twych kolan, a tylko tem ciałem,
Co ona je w swem łonie nosiła! Zbolałem
Upraszam ciebie słowem: Nie gub-że mnie młodej,
Gdyż słodko jest oglądać światło boże! Szkody
Ty nie czyń mnie, nie zmuszaj schodzić do mogiły.
Ja pierwsza-ć rzekłam: »Ojcze!« I »córko!« mówiły
Twe usta do mnie pierwszej, pierwsza przytulona
Do kolan twych, niejednej u twojego łona
Pieszczoty ja zaznałam. Częstoś mawiał do mnie:
»Ach! dziecko, czy ja ciebie szczęśliwą ogromnie
Zobaczę, jak się godzi mej córce, bogato
Żyjącą śród domostwa małżonka?« Ja zato,
Na szyi twojej wisząc, której się tą ręką
Błagalną dziś dotykam: »A ja czy z podzięką
Przyjąwszy cię radosną na twe lata stare,
Wypłacę się godziwie za wszystką ofiarę,
Za wszystkie trudy twoje, mój tatusiu słodki?«
Do dzisiaj tkwią te słowa w głowie twej pieszczotki,
Ty o nich zapomniałeś, gotujesz zagładę!
O, błagam na Pelopsa, na Atreja kładę
Do duszy ci tę prośbę, na matkę, co przecie
Bolała już nademną i którą przygniecie
Znów boleść! Cóż Helena obchodzić mnie może?
Jej miłość z Aleksandrem dla czegóż ma, Boże!.
Być dla mnie dzisiaj zgubą?!.. Spojrzyj na mnie mile,