Bogatych-że to Frygów królowa, ta sama,
Co była szczęśliwego małżonką Pryama?
Dziś gród jej oszczepami rozburzon, a ona
Służebna dziś, staruszka, dzieci pozbawiona,
Swą głowę nieszczęśliwą w nędznym prochu tarza!
Starzeję się, lecz zanim taka dola wraża
Nawiedzić by mnie mogła, wolałbym, zaiste!
Wprzód umrzeć! Powstań, biedna! Te włosy srebrzyste
Do góry wznieś, te członki wypręż z tego znoju!
Kto jesteś, że mi oto nie dajesz spokoju?
Że leżeć nie pozwalasz z tą moją żałobą?
Talthybios, poseł Greków, stoi tu przed tobą!
Król kazał, Agamemnon, przybyć mi tej chwili.
Czy może Achajowie twoi uchwalili
I mnie złożyć w ofierze i po to też, powiedz.
Przychodzisz? A więc dalej! Spieszmy pod grobowiec!
Masz córkę swą pogrzebać — ot, po co przychodzę:
Przysłali mnie Atrydzi, ci dwaj nasi wodze,
I wojska achajskiego zebrana gromada.
Nie po to więc się zjawiasz, o biada mi! biada!,
Ażeby poprowadzić mnie na śmierć, lecz po to,
By wieść mi straszną przynieść? O biedna sieroto,
Zginęłaś, córko moja, wydarta z rąk matki!
O jakem nieszczęśliwa! Gdzie wy, lube dziatki?