Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
TEZEUSZ.

Tak straszne, że wolałbym położyć się w grobie.

HIPPOLYTOS.

Ta wina bardziej w ciebie godzi, niżli we mnie.

TEZEUSZ.

Ach! umrzeć zamiast ciebie! Żyć mi już daremnie!

HIPPOLYTOS.

Nie wyszły ci na dobre dary Posejdona!

TEZEUSZ.

Ta klątwa! Ach! dla czego z warg mych wyszła ona?!

HIPPOLYTOS.

Jeżeli nie twa klątwa, twój miecz by mnie zabił.

TEZEUSZ.

Ach! jakiż bóg ze zmysłów zdrowych mnie ograbił?!

HIPPOLYTOS.

O, gdybyż klątwa ludzi dosięgała bogów!

ARTEMIS.

Daj spokój! Do podziemnych schodzisz teraz progów,
Lecz wiedz, iż gniew Kiprydy, który się tak miota
Jedynie tylko za to, że w twej duszy cnota
Została nieskalana, nie ujdzie podzięki!
Ja pomszczę cię! Pociskiem niechybnym z tej ręki
Powalę najdroższego jej z ludzi, zaś ciebie
Największą czcią otoczę na trojzeńskiej glebie.
Dziewice, zanim pójdą do ślubu, po czasy
Wieczyste będą swojej pozbywać się krasy,
Warkocza, aby tobie złożyć go w ofierze.
I łzy żałobne spadną obficie i szczerze,