Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ojca lisa. Niósł on pożywienie i wszystkie oczy i nosy zwróciły się pożądliwie ku niemu. Położył swą zdobycz opodal na ziemi — był to piżmoszczur, a matka pobiegła go zabrać.
Tradycja powiada, że lis nigdy nie przynosi pożywienia do legowiska, gdy małe są na dworze, a tradycja mówi często prawdę.
Gdy matka zaniosła dzieciom przyniesione zwierzę, rzuciły się nań łapczywie, szarpały je, ciągnęły, rwały na kawałki, wydzierały jedno drugiemu z groźnem warczeniem, i tak wykręcały swe główki, aby zdobyć sobie jaknajlepszy kąsek.
Matka patrzała na tę scenę z miłością i zachwytem, ale jednocześnie uwagę baczną zwracała na okolicę, na łąki i lasy, gdzie mógł czyhać jakiś wróg ukryty: ludzie z bronią, chłopcy lub psy, orły i sowy. Wszyscy przecież zmówili się przeciw dzieciom lisim. Ona nigdy nie zwalniała swej czujności, w czem dzielnie dopomagał towarzysz jej mąż, który, chociaż drugorzędną w rodzinie odgrywa rolę i nie bywa dopuszczany do nory, dopóki małe są ślepe i ssą, jednakże był nieustannym dostarczycielem pożywienia i niestrudzonym stróżem.
Właśnie i teraz wśród najweselszej uczty dał się słyszeć z dalekiego pagórka głos ojca: „Yur—yur—yur—yap” — co dowodziło, że w pobliżu jest niebezpieczeństwo.
Gdyby lisiątka były już nawpół dorosłe, wiedziałyby co to znaczy, ale będąc jeszcze tak małe, musiały być kierowane przez matkę, która im wytłomaczyła, że dalekie szczekanie w ci-