Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Codzień rano wstawał myśliwiec zziębnięty i zesztywniały, i pierwsze kroki kierował za śladami barana, usiłując trafić go strzałem, ale codzień zwierz zauważył to w porę i poskoczył w górę, zanim go mógł dosięgnąć.
W reszcie doszli znowu do Szczytu Baraniego, miejsca rodzinnego Rogacza. Tutaj pewnego poranku siedli dla wypoczynku naprzeciw siebie o sześćset metrów oddaleni, na dwuch grzebieniach skalnych.
Dwanaście tygodni wodził człowieka baran po rozległych, poszarpanych łańcuchach, na przestrzeni tysiąca kilometrów, aż go doprowadził do miejsca swego urodzenia!
Obydwaj włożyli w te śmiertelne zapasy pół życia, a jednak z jednakową siłą myśleli, jeden o sposobach zniszczenia, drugi o sposobach ratunku.
Siedział teraz myśliwy i palił fajeczkę, a baran korzystał ze swobody i skubał trawę. Nagle człowiek przestał palić fajkę i uśmiechnął się: jakiś zły duch go opanował i poddał mu przebiegły plan. Wstał cichutko, uciął parę gałązek z brzozy rosnącej obok niego, przyniósł kilka kamieni, umocował gałęzie i ubrał je w swą kurtkę, tak żeby tej figurze nadać pozór człowieka. Sam zaś popełzał ostrożnie, ukrywając sie starannie, w stronę pasącego się barana. Po godzinnem uciążliwem pełzaniu dotarł do wzgórza po za Rogaczem.
Tam stał on, majestatyczny Rogacz, ze swemi olbrzymiemi rogami, które wiły się nad jego