Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdradziłem się lekkiem poruszeniem i w okamgnieniu lis znikł mi z oczu.
Po 10 minutach nowe zwierzę ukazało się na scenie: wielkiemi susami depcząc szeleszczące liście, przedzierając się przez gęste krzaki, pojawił się na polanie pies — przystanął ciężko dysząc i poszedł dalej, zwolna, z oczami utkwionemi w ziemię, węsząc świeży ślad lisa. Zmieniał co chwila kierunek, tak że odrazu poznać można było, że prowadzi polowanie sam, z gorliwością nadzwyczajną, tak jak nadzwyczajnym i niezwykłym był mieszkaniec pagórków Goldur.
Niepojętem jest, w jaki sposób to wielkie niezgrabne zwierzę węszyło bez przerwy ziemię i postępowało wytrwale za każdym zwrotem śladów lisa. Zdawało się, że pies mógł opowiedzieć jaką drogą lis wędruje, chociaż go oczami nie widział.
Gwizdnąłem na psa, ale nawet nie słyszał, tylko wciąż węszył i szedł naprzód, dopóki nie skłoniłem go do zaprzestania tego, stanąwszy przy nim. Ale jakież miał on wówczas złe oczy i nastroszoną grzywę? Ja byłem także sam zapalonym myśliwym lisów i umiałem dobrze cenić psy lisie — ale dzisiaj ta wspaniała postać, którą przed chwilą widziałem, prześladowana przez tego niezmordowanego, bez serca i sumienia cerbera — wzbudziła we mnie uczucia takie, jakie daje widok małego ptaszka śpiewającego, duszonego przez jadowitego węża. Tradycyjne przymierze między człowiekiem a psem zostało w tej chwili zerwane i całe moje serce stanęło po stronie Srebrzystego lisa.