Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zachciało! ja to wiem! A jak ci na męża dam panicza, to co będzie? hę? pocałujesz ładnie dziadźka? pogładzisz jemu wąsy, hę?
Teraz pomiędzy szafą a piecem płacz ucichł, a słyszeć się dawał szmer do drapania paznogciem po drzewie podobny. Przytém cichy i drżący głos Franki wymówił:
— Co to i gadać! wiadomo, że to nie w waszéj mocy jest, tylko w Bozkiéj!
Rębko wstał.
— W Bozkiéj swoim porządkiem — rzekł — a w mojéj swoim. Ciekawy jestem, co w mojéj mocy nie jest? Ot, zobaczysz, że kiedy zechcę, to stanie się według życzenia twego, a kiedy nie zechcę, to nie stanie się. W mojéj mocy jest wszystko.
— Nuże! — krzyknęła Rębkowa — wyleź tam z kąta i padnij do nóg wujowi, poproś go, to ci szczęście zrobi. On wszystko zrobi, co zechce.
Rębko stał na środku izby, z czapką w ręku, i widocznie czekał na to, aby dziewczyna o zrobienie jéj szczęścia prosiła. Wszechmocność jego błaganą być chciała. Ale Franka nie wyłaziła z kąta.
— Wstydzi się! — usprawiedliwiała ją z cicha Rębkowa.
W téjże chwili dziewczyna, jak zwykle bywało, niby koza dzika, wyskoczyła z kąta i przed Rębką na kolana upadła. Nie pochyliła się mu do nóg, ale,