Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Wspomnienia.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobry wieczór!
— Dobry wieczór!
Nagle, w ciszę tę i pogodę, w te dźwięki życzliwe ziemi i ludziom, wmieszał się zdala przypływający krzyk pieśni żołnierskiej. W długim, na żółto pomalowanym gmachu wojskowych koszar, wznoszącym się śród sąsiedniej ulicy wysoko, wysoko po nad niskiemi domkami Podola, kilkaset głosów buchnęło w wieczorną pogodę huczną, szumną, skoczną i niesforną, hulaszczą i wojowniczą pieśnią. Z drugiego końca ulicy, z za arkady napełniającej się cieniem, dał się słyszeć śpiew inny; piękny, czysty, basowy głos męski, w głębi jakiegoś dziedzińca czy ogrodu, zawiódł tam donośnie starą piosnkę:

„Za Niemen tam precz.
Ach, pocóż za Niemen?
Czy kraj tam piękniejszy,
Kwiecistsza tam błoń...

W tem miejscu, z głosem męskim złączył się głos kobiecy, mniej od męskiego piękny i silny, jednakże młody i czysty. We dwoje śpiewali dalej:

Czy dziewy kraśniejsze,
Że tak spieszysz doń?...“

Stanęłam u otynkowanego ogrodzenia, tuż przy domku malutkim, którego dwa okienka ziemi wprawdzie dotykały i słuchałam piosenki śpiewanej we dwoje, żałując, że jej słuchać nie mogłam tak, jak chciałam, bo z jednej strony, powietrze coraz huczniej rozbrzmiewało chóralnym śpiewem żołnierzy, z drugiej strony, w końcu ulicy, przy żółto błyskających oknach małego szynku, wszczął się hałas pijanej i zawziętej kłótni.