Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie dokończyła, bo pochylił się ku niéj i tajemniczym szeptem mówić zaczął:
— Położenie jest takie... niech mama tylko dobrze słucha... położenie jest takie, że jeżeli ja, słyszy mama? ja, nie przyjdę mu z pomocą...
Tu głosem, pienie koguta nieco przypominającym, dokończył:
— Wujaszeczek kochany cienko zaśpiewa!
— A niechże Pan Bóg broni! — zawołała Lirska, — dla czego on ma cienko śpiewać!
— Dla czego? dla czego? a dla czego mama nie mądra? ot tak sobie... przez jakieś zrządzenie Boże i koniec! tak samo i to! przeznaczenie snać chciało, abym był takim ubogim rycerzem, jak ten, który uratował królowi życie i któremu za to król córkę swą i połowę królestwa swego oddał.
— Mój Morysiu, tobie się chyba coś stało...
— Stało się! co miało stać się? Stanie się jeszcze coś... to pewno, ale coś takiego, że mama ze zdziwienia chyba, jak żona Lota, w słup soli się zamieni... Przybliża się już, moja mamo, czas wielkich katastrof... ta, o któréj ja wiem, ma być zapewne katastrofą pierwszą, no, ale niech już sobie z innego końca zaczynają... albo to świat bez téj jednéj katastrofy odrodzić się nie może?
Dokończył pić herbatę i z wyrażném zadowoleniem śledził na twarzy matki wrażenia, które na nią słowa jego sprawiały. Rozkoszował się nową mu rolą sfinksa, a język aż palił się mu od wielkiéj chęci wygadania wszystkich nadzwyczajności, któremi był przepełniony.
Skrzyżował ramiona i zapytał:
— Czy mama wie, co to: idea?