Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Świeczka, tkwiąca w piasku, napełniającym czerep stłuczonego garnka, parę już minut zaledwie żyć była w stanie. Ani Kępa jednak, ani chciwie wpatrzony w niego Sylwek, nie zwrócili na to uwagi. Po chwili, w sklepionéj izdebce, z malowanemi ścianami, rozbrzmiał głos, z zaziębionéj i zesłabłéj piersi wypływający, pełen jednak powagi i namaszczenia.
Tytuł dzieła mego: O wybawieniu ludzkości od wszystkich, udręczających ją, grzechów i cierpień, czyli o przemienieniu kuli ziemskiéj w wiecznotrwały raj cnoty i rozkoszy. Część 1-sza. Wielkie dzieło reformy, powierzone rękom maluczkich. Rozdział 1-szy. Jakim sposobem szybko i rdzennie zmienić można i należy naturę ludzką.
Tu donośny i namaszczony głos czytającego umilkł nagle, bo w najciemniéjszym kącie, w którym szarzało, niewyraźnie rozciągnięte na ziemi, ciało ludzkie i odzywało się, od czasu do czasu, senne oddychanie ludzkiéj piersi, stało się coś nadzwyczajnego. Zaszeleściała tam, gwałtownie poruszona, słoma barłogu, zatętniały, o ścianę uderzające, pięści jakieś i rozległ się krzyk ochrypły, rozzłoszczony, z bardzo staréj a kobiécéj piersi wychodzący.
— Ludzkość! — bijąc pięściami w ścianę, krzyczał ktoś w ciemnym kącie, — znowu ludzkość! w nocy nawet spać mi nie daje z tą ludzkością! niech ją wszyscy djabli porwą! Żeby ona oblicza boskiego tak nie oglądała, jak ja przez nią w starości odpoczynku i dla starych kości wygody nie oglądam! Oj ludzkość! Żebym ja cię więcéj rózgą biła, jakeś był mały, toby ci może ludzkość z głowy wyleciała! Oj, dolaż moja z tą ludzkością... żebym była suką urodziła się, toby szczenięta moje większą mi pociechę dały, jak ten... ze swoją ludzkością!...