Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grosz... ja niby gruba jestem i silna na oko, ale w rękach i w nogach mocy żadnéj i w piersiach coś takiego, że czasem ledwie dyszę...
Zadyszała się istotnie od długiego mówienia i długo milczéć musiała, zanim odpoczęła nieco. Umiejętne oko rozpoznałoby natychmiast, że była silnie astmatyczną. Zarazem jednak była ona i gadatliwą. Odpocząwszy, więc mówiła daléj:
— I z charakteru nie byłam ja taka dawniéj, jak teraz. Złość w duszę z biedą razem wstąpiła. Dawniéj bywało, żeby mi tam nie wiem co, znoszę i milczę, a kiedy dobrze, to tak śmieję się i wyśpiewuję, że aż z rodzicielskiéj chaty, na ogrody i pole chichoty i pieśni moje lecą... Oj, ogrody i pola i lasy szumiące i potok ten czysty, co po zielonéj łące płynie!... Wszak ci to cała młodość moja tam pomiędzy niemi przeszła... starość przechodzi między mogiłami!...
Małe, zapadłe jéj oczki zwilżyły się, policzki pulchne i wydatne, lecz pozór chorobliwéj obrzękłości mające, zadrgały; nizko na pierś głowę opuściła.
— Terazem taka zła, — mówiła znowu po chwili, — że w złości gotowam człowieka zabić... Ot tak, co trzymam w ręku tém cisnę... Jużem się i spowiadała z tego i codzień Pana Boga proszę, aby mi cierpliwość i poprawę zesłał. Nie i nie. Coś we mnie wstąpiło i to nie od razu. Wstępowało, wstępowało, aż i opanowało. A najmocniéj nieczysty wtedy mnie trzyma, jak sobie wspomnę, co ze mną i z Łukaszem będzie, kiedy nas ztąd wypędzą... Nie, już nam przyjdzie ostatnie lata nasze pod kościołem przeżyć i gdzie, pod płotem jakim, zamrzéć... Uf!
Zatrzęsła się cała i obydwoma rękami objąwszy głowę, z któréj spadały w nieładzie siwiejące włosy, kołysała, przez