Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przypomnij!.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomnienie krwawych, aż nagle w przestworzu rozwidnionem błądzić poczynają kształty, rysy, tony, pełne świeżości, wdzięku, nadziei i siły. — Przypomnij! — Nie sąż to atomy ognia, złota, barwy, dźwięku, które w zmrok i pustkę samotności przyleciały od jasnych pól, od zielonych łąk, od ogrodów w blasku słonecznym skąpanych, od kwiatów zrywanych, od dobrych serc ludzkich, w dal czasu odeszłych i wracających — echami?
Jeżeli dziś, otwierając oczy ze snu, uczułeś się mężniejszym, niżeli byłeś wczoraj, i błogosławiącym życiu, choć twarde i ostre, — przypomnij! — czy to nie płomyk, który do piersi ci wleciał, gdy przed dniami, tygodniami, dłoń jakaś uściskiem milczącym ale serdecznym rękę twą objęła?
Jeżeli, zamiast bezsilnie giąć się pod srogim wiewem losu, wyprostowany stoisz na straży tego, nad czem stróżować ci wypadło, — przypomnij! — azy wsparciem niewidzialnem nie jest ci słowo krótkie, z ust czyichś wypadłe, na dno duszy spadłe i żarzące się tam iskrą milczącą lecz wiecznotrwałą?
Skrzydła, na których dusze ludzkie ważą się pod błękitami, zdala od szarzyzny i zgnilizny nizin, — nie tylko z wielkich ognisk i z potężnych akordów powstają, lecz zarówno z tych drobin, któremi, jak jagoda winna sokiem, przez słońce stwarzanym nieświadomie nabrzmiewają dusze.