Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słowiczym, szmerem traw nowonarodzonych i wonią zroszonych runi, purpurą róż rozkwitłych, złotem kłosów, szumem lasów, szmerem krynic, pluskiem rzecznej fali, hukiem morza, łoskotem gromów, krzykiem i pieśnią serca, które kocha — na cały świat zawołać, że jestem sługą twoim. Wolę całować rany twe, aniżeli pić jego nektary. Jestem twoim!
Wówczas Archanioł zatoczył dokoła niego szerokie, miękkie skrzydła, a on ufnie głowę swą złożył mu na łonie i w toni jasności prześwietlanej cicho, słodko, długo, kołysała go lazurowa fala kochania.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Co kochał?


V.


Zniknął. W dniu zniknięcia jego ktoś widział płomień z blaskiem silnym, który w zmrokach listopadowej nocy wzbił się nad dach domu, popłynął nad pola, wzleciał wysoko, «ogniu prędkiemu równy przebił obłoki», zniknął i nikt nigdy więcej go nie zobaczył.
Jego również nie ujrzał już nigdy nikt, bo nie było go nigdzie. Nie było go w pokoju, z którego ścian patrzały spłowiałe twarze praojców, ani w tym