Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mężczyzna z nad białego czepca kobiety wymówił:
— Zdrowa!
Wtedy pokój napełnił się gwarem. Opadły z gardeł pętlice i głosy dobywały się z nich wolne, śmiałe, śmiejące się, ciekawe. Pękły na sercach obręcze i serca rozszerzyły się, odetchnęły rozkoszą, oblały się ciepłem, w którem stajała skamieniałość rysów. Oczy błyszczały, ustami wstrząsały uśmiechy, ramiona wyciągały się, obejmowały i splatały. Okrzyki wesołe, żarty przyjajacielskie, kroki lekkie, wołania pieszczotliwe, pieszczoty w przelocie rzucane — radość! Świegotały wróble w różowawych gałęziach drzew; pływały jaskółki po błękitach; padały z dachu brylanty roziskrzone; iskrzyły się, wzlatywały, śpiewały serca w złotej radości... Zniknęło z kąta skrzydło żałoby, zniknęła nadzieja słabopióra; po pokoju, sama jedna, zwijała się złota radość.
Przyszedł gość tego domu z wiszącemi na ścianach twarzami praojców przeminionych; gość tych serc, które przez dużo nocnych godzin czekały na niego w obręczach trwogi, w westchnieniach modlitwy; gość tego błękitnego nieba i tych jaskółek, kreślących na błękitach skrzydlate zygzaki, tego powietrza, które pachnie wiosną i wilgotną ziemią, tej ziemi ciemnej, smętnej, rozległej, kochanej, która ściele się aż pod kraniec wi-