Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

może umysł najtęższy przyprawić o szaleństwo. Zdala od majestatów wszelkich! Wiekuistość to majestat. Kto próbuje patrzeć w twarz słońcu, oślepnie. Kto niewołany nawija się pod rękę mocarzowi, może berłem w łeb dostać. Po co? Człowiek jest istotą ograniczoną w środkach swoich i musi mieć do czynienia tylko z rzeczami ograniczonemi. Jesteśmy otoczeni żelazną obręczą tajemnicy, powinniśmy powiedzieć sobie raz na zawsze, że nigdy jej nie przekroczymy. Nie walczmy z nieprzezwyciężonem. Mamy i bez tego dość roboty. Jest na świecie mnóstwo rzeczy dostępnych do obejmowania i do deptania. Obejmujmy z miłością, co pożyteczne, depcmy z energią, co szkodliwe. Życie jest faktem, zarówno jak umieranie. Jednostka umiera, ród trwa. Planeta ginie, system planetarny obchodzi się bez niej. Żyjmy i do miary możliwej wzrastajmy. Dźwigniami wzrostu, pośród wielu innych, są nauka i sztuka: uprawiajmy je. Doskonalmy narzędzia, któremi sporządzamy sobie i innym szczęście względne, ale nasze, — krótkie, ale jedyne! Oto wszystko. Nic innego nauka nie ma do powiedzenia panu o tem, czegoś tak ciekaw.
— Dziękuję! Wyleczyłeś, uczony człowiecze, ciało moje, ale dla duszy nic nie możesz. Nic nie możesz dlatego, co we mnie trwoży