Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ksawery do tego pokoju, w którym my byli, wchodził, to jakby słońce wschodziło. Aj, czy ja nie pamiętam, jak jasny pan Ksawery konno jeździł i jak z panienkami tańczył!.. Żeby nie wiem wielu paniczów na koniach jechało, to on wszystkich wyprzedził, i żeby nie wiem wiele panienek było, to wszystkie tylko z nim chciały tańczyć. Ja to wszystko widział, choć przy płocie, albo za oknem pałacu stojąc...
— Ależ właśnie, właśnie — podchwycił hrabia — ja cię też najlepiej pamiętam stojącego przy sztachetach, na dziedzińcu lub w ogrodzie, i przypatrującego się wszystkiemu oczyma, które posiadały dziwnie naiwny wyraz ciekawości i uciechy... Nieraz mówiliśmy z siostrą o tobie, że wyglądasz, jakbyś cieszył się całym światem i nigdy dosyć nacieszyć nie mógł...
Żyd śmiał się zcicha:
— A jasny pan czy nie cieszył się wtedy całym światem?
Hrabia zamyślił się i westchnął.
— Naturalnie — odpowiedział — młodość!.. Razem byliśmy młodzi, mój Berku!
Nie spuszczając oczu z jaśnie pana, żyd znowu zapytał zcicha:
— A teraz?
— Teraz! cóż? Jesteśmy razem starzy...