Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i prozę walki o byt unicestwienie przełożyć, potęgą swojej woli zdławić najpotężniejsze prawo życia, którem jest samozachowawczy instynkt, dobrowolnie wyjść na spotkanie tego, przed czem wszystko, co żyje, drży i umyka — nie jest to gminnie i pospolicie umrzeć, lecz wykwintnie i rozkosznie stopić się w uczuciu własnej wielkości i piękności.
»Jakże ja w tej chwili wybornie rozumiem Petroniusza, zadającego sobie śmierć pośród nagromadzonych wszystkich wdzięków życia. Odebrał siebie Neronowi i umarł, jak żył, w uznaniu i uczuciu swojej niezmiernej cywilizacyjnej wyższości nad gminem.
»Nie mogę, szlachetny patrycyuszu, naśladować genialnie wynalezionego tła do obrazu twojej śmierci. Pomiędzy portykiem, wśród którego linij, dźwięków, barw, tyś wrogowi swojemu rękawicę rzucił, a tym moim gabinetem z oleodrukami na ścianach i meblami manczestrem obitymi taka zachodzi różnica, jak pomiędzy ostatecznemi racyami twojego i mojego postanowienia. Twoją racyą był imperator, moją jest lichwiarz. Nic to. Pomimo wszystkie niepodobieństwa, czuję w tobie brata, i to mię dumą napawa. Do obracania tego samego kółka w maszynie powszechnej jednostajnie przeznaczeni i uzdolnieni, będziemy mieli śmierć jednostajną. Czy to ty, du-