Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na chleb i z tą najwyższą szpetotą ziemską, którą przedstawia twarz wierzyciela.
Taką jest moja natura, i właśnie dlatego, że jest taką, wierzę, iż zamieszkuje w niej przynajmniej zaczątek geniuszu. Kto mówi: geniusz, mówi: niepokój, burza, bunt przeciw gminnym szarzyznom życia. Jestem duszą niespokojną, burzliwą i zbuntowaną tak dalece, że, pośrodku życia stojąc, pragnę kres mu położyć, i byłbym to już od dość dawna uczynił, gdyby nie ta gorzka ironia, która we wszystkiem stworzeniu żyjącem istnieje pod postacią instynktu zachowawczego.
Traf, który sprowadza na świat człowieka pośród warunków i stosunków jak najmniej z naturą jego zgodnych — to raz; instynkt zachowawczy, który powstrzymuje go od dobrowolnego wytrącenia się z piekielnego koła tych warunków i stosunków — to dwa. Przywiązanie do wszelkiego życia tych dwóch właściwości poczytuję za najgrubszy i najnieprzyjemniejszy z żartów, które wyprawia z życiem siła nieznana, w nieznanych mu celach. Ślepym rodzący się gatunek jaszczurek nie prosił o przyjście na świat w podziemnych kanałach, ani o ślepotę dlatego ponoszoną że tam mu na świat przyjść wypadło; gdyby zając tutejszy nie upodobniał się sierścią do kamienia, a sybirski do śniegu, prędzej kula