— Oui, il n’ y a que moi, powtórzył, ale i cóż uczynię! Gdybyśmy żyli w innym, nie w tym naszym prozaicznym i głupio demokratycznym wieku, wziąłbym na siebie pancerz i zbroję i z rycerzami krzyża szedłbym walczyć o Ziemię świętą... albo... albo na jakim dworze królewskim dobijałbym się najwyższych zaszczytów, któreby plamę, jaka na rodzie mym powstała purpurą swą osłoniły... Ale teraz... mais maintenant... cóż my, pozostali obrońcy i przedstawiciele wieków dawnych uczynić możemy? Jesteśmy tak, jakbyśmy byli na ziemi wygnania...
Teraz hrabina odjęła chusteczkę od twarzy zbolałej i spłakanej.
— Mścisławie! szepnęła patrząc na syna jak w tęczę... gdybyś jednak chciał... mógłbyś...
Hr. Mścisław umilkł, popatrzył na matkę i oczy utkwił w ziemi. Po twarzy jego tak ożywionej, że aż prawie pięknej przed chwilą, przebiegł znowu wyraz nieprzezwyciężonego, do utajenia niepodobnego niesmaku. Krótko to jednak trwało.
— Eh bien! rzekł podnosząc znowu głowę, oui ma mère! Jest to jedyny sposób... którym mogę oddać ważną przysługę rodzinie naszej i zasłonić
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/718
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.