Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/665

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Wandalin rękę jego pochwycił.
— Tak, zawołał, od razu poznałem że pan, panie hrabio, jesteś dobrym, poczciwym chłopcem... przepraszam że cię tak nazywam, ale — mógłbym być ojcem twoim....
— Proszę uważajcie mię państwo za krewnego swego tak jak i jestem nim rzeczywiście, ozwał się znowu Cezary.
Odezwaniem się tem do reszty podbity i ośmielony pan Wandalin, porzucił już w mowie swej wszelkie ceremonie.
— Łaskawco! zawołał z prośbą w głosie i błyskiem nadziei w oczach, czy nie masz tam dla mnie w dobrach swoich kąta jakiego?... rządzcą sporego folwarku nawet mógłbym być... wszakżem na gospodarstwie wiejskiem zjadł zęby.... ale nie chcę już tak wysoko i daleko... nie chcę... ekonomem mię zrób, gumiennym.... czemkolwiek....
Gdy mówił, do oczu jego napływały łzy gorącej, namiętnej prośby. Po wyrazie wzroku jego zawieszonego na ustach gościa, znać było że z ust tych oczekiwał wyroku życia lub śmierci nieledwie. Pani Adela ze splecionemi i o stół opartemi rękami, ze spuszczoną powieką stała też naprzeciw młodego człowieka w postawie pełnej godno-